piątek, 29 listopada 2013

Chapter two.

 Tak to należy do ciebie, albo spełni się marzenie mojego ojca, albo Caitlin i Drew umrą, chyba, że ukradniesz moje pieniądze. Wybór należy do Ciebie.

_________________________________________________________________________________


Justin's POV


Czułem, że moje dłoni zaczynały się pocić, a usta stawały się suche. Słyszałem mój własny puls, on odbijał mi się w uszach, a ja ścigałem wszystkie informację w moim umyśle.
Ojciec Setha, Steven Mcltosh uśmiechnął się i patrzył się na kostki leżące na jego biurku. - Co się stało, Biebs? Myślałem, że będziesz suchy i cięty jak na takiego faceta jak ty.
Moja szczęka zacisnęła się, kiedy spojrzałem w jego kierunku - Chcę upewnić się, że nie jesteś tak samo bipolarny jak twój syn. Skąd mam wiedzieć, że nie oszukasz mnie, kiedy dostaniesz swoje pieniądze?
Pan Mcltosh wydawał się niezruszony, wyjął z szuflady biurka jakiś papier.
- Tutaj. - powiedział i pchnął papier po biurku, aby leżał przede mną.
Słowa:

 Ja, Steven Griffith Mcltoshm, obiecuję zapewnić bezpieczeństwo Caitlin Victorii Beadles - Bieber oraz Drew Christopher'owi Beadles, podczas gdy Justin Drew Bieber będzie pobierał zasoby pieniężne mojej rozmowy, tak samo i po.

- I to jest twój prawdziwy podpis? - zapytałem.
- Ten sam, który znajduję się na mojej licencji. - powiedział i podniósł licencję kierowcy Georgia.
Spojrzałem na niego, aby zobaczyć, że jego nazwisko zostało pisane za każdym razem tak samo.
- Tak, więc mamy umowę? - zapytał - Zrobisz wszystko, aby odzyskać tę pieniądze?
Przegryzłem nieco wargę, zanim wyciągnąłem rękę w jego kierunku - Niech będzie - skinąłem głową, kiedy uścisnąłem jego dłoń - Zrobię wszystko, aby odzyskać tę pieniądze.
- Doskonale - uśmiech oszlifował jego twarz.
_________________________________________________________________________________

Caitlin's POV

Jęknęłam i oparłam głowę o porcelanową muszlę klozetową. Powoli podniosłam rękę, aby spłukać toaletę, zanim ustawiłam się do pozycji stojącej. Westchnęłam, kiedy przepłukałam swoją twarz zimną wodą i wyszczotkowałam zęby.
Po nieudanej próbie samobójczej w czasie mojego pobytu w Rathful Revishers Revenge, lekarz poinformował mnie, że jestem w ciąży. Choć ta informacja była dla mnie szokiem, kiedy dowiedziałam się, że Justin żyje i jest gdzieś obok, zmieszałam napój kofeinowy i alkohol, prawie zapomniałam o tym wszystkim. Ale teraz, mam świadomość, że noszę dziecko, które było Justina, od nowa zaczęłam tonąć we własnych doświadczeniach tych objawów.
Wyszłam z łazienki i udałam się do swojej sypialni, gdzie leżał Drew trzymając w rękach swojego misia i spał spokojnie.
Uśmiechnęłam się delikatnie, kiedy złapałam za ubranie na końcu łóżka, wsunęłam w nie dłonie i pocałowałam go w czoło, a on poruszył się lekko.
- Wstawaj kochanie, czas wstawać. Musisz iść do szkoły. - powiedziałam.
- Jeszcze tylko kilka minut, mamo. - jęknął.
- Nie, kochanie, teraz. - powiedziałam - Nie chcesz się spóźnić?
- Dobrze - mruknął, przewracając się z łóżka i poczłapał do łazienki.
- Potrzebujesz czeg-
- Nie, nie, mogę zrobić to sam - zawołał, zanim zdążyłam dokończyć zdanie.
- W porządku - odpowiedziałam. - Upewnij się, że wykąpałeś i umyłeś się dokładnie.
- Jasne - odkrzyknął.
- Dobrze, skarbie, zacznę robić śniadanie.
Poszłam na na schody i udałam się na górę w kierunku kuchni, mogłam stwierdzić, że moja matka zaczęła robić gofry, a ciasto na je było już wlane. Torby z owocami były porozrzucane na blacie.
- Skaleczyłaś się. - zauważyłam, jak grzebała w apteczce szukając Tylenolu. 
- No cóż. Chciałam zrobić coś specjalnego dla Drew. Pierwszy dzień w szkole jest naprawdę ważne. - skinęła głową, znalazłam czerwoną i białą butelkę, którą szukałam.
- Będzie dobrze, kochanie, po prostu upewnij się, że-
- Tak, wiem.
Po powrocie do domu Drew i ja w dalszym ciągu chodziliśmy na nasze sesje doradcze z proboszczem z mojego dzieciństwa, ks. Banksa. Jego głównym celem było pomóc nam wrócić z powrotem do rutyny i żyć "bez strachu". Pozwalając tym samym zapisać Drew się do szkoły z normalnym poczuciem "normalcy" - cokolwiek to jest - to było pierwszym krokiem w jego planach.
Oprócz mojej obawy o jego bezpieczeństwo, nie miałam żadnego problemu z całą tą ideą. Chociaż Drew wracał z powrotem do siebie, nadal nie czułam się jakby znowu stać się tą całą "mamusią", ale już prawidłowo. Po tym wszystkim, co przeszła matka z dzieckiem, Drew musiał doświadczyć będąc bardziej rozumnym.
Po za tym, częściowo byłam odpowiedzialna za jego porwanie. Gdybym tylko słuchała ostrzeżeń Justina przed "szefem Stephen'em Griffith'em", którym później okazał się Seth, to nigdy nie wyszłabym z domu. Justin nigdy nie zobaczyłby otwartego okna z pokoju Drew i drugi atak by się nie wydarzył.
- Mówiłam, że upewniam czy wszystko w porządku - mama spojrzała na mnie, kiedy połknęłam dwie tabletki tylenolu i popiłam je wodą.. - Czy wszystko z tobą w porządku?
- Tak w porządku - skinęłam szybko.
- Jesteś pewna? - spytała tonem gdzie słychać było nutkę niepokoju. - Nie chcę się wtrącać, ale zauważyłam, że wydajesz się inna od ostatnich kilku dni. Mogę umówić cię na wizytę u lekarza, jeżeli chcesz.
- Nie mamo, jest w porządku, naprawdę - zmusiłam się do uśmiechu.
- Jesteś pewna? - zapytała ponownie.
- Tak, jestem tylko trochę zmęczona, to wszystko. - powiedziałam i schowałam butelkę, a "muzyka" nadal rozbrzmiewała w moim uchu od strzelania lewym palcem. Na którym była obrączka.
Jeszcze nikomu, z wyjątkiem mojego dobrego przyjaciela, Adama Mclntosh'a, nie mówiłam o mojej ciąży. Część mnie chciała o tym zapomnieć, jednak druga część, chciała, aby Justin wiedział to, zanim ktokolwiek by się dowiedział. To była ta część mnie, która kochała i wierzyła, że on za niedługo bezpiecznie wróci do domu i wszyscy będziemy jedną wielką, szczęśliwą rodziną.
Poczułam, że moja dolna warga drżała, a łzy wypełniły moje powieki.
- Oh, kochanie. - powiedziała moja mama, przestał kroić ananasa i przytuliła mnie do swojego boku. Przyciągnęła mnie do siebie w ciasnym uścisku.
- Tak bardzo mi go brakuję. - płakałam w jej ramię. - Ja po prostu potrzebuję tego, aby on wrócił do domu, przytulił mnie i obiecał, że to już ponownie się nie wydarzy. I nie zostaniemy znowu rozdzieleni.
- Wszystko będzie dobrze, Caitlin. Wszystko będzie dobrze, obiecuję.
- Mmm, babciu, mogę gofry? - zapytał podniecony Drew. Szybko otarłam łzy.
- Tak kochanie, z jaką polewą chcesz? - zapytała, wywołując uśmiech na jego twarzy, odwróciłam się do niego.
- Z kawałkami czekolady, proszę! - rozpromienił się i odwrócił się w moim kierunku, zobaczyłam, że udało mi się doskonale udać, że wszystko jest w porządku. 
Był ubrany w mundurek szkolny, a jego włosy były nawet uczesane.
- Wyglądasz bardzo przystojnie, kolego. - uśmiechnęłam się do niego.
- Dziękuję mamo. - promieniał, kiedy wkładał widelec do ust.
- Mogę poprawić ci włosy?
- No wiesz siostro, ty się znasz na tym lepiej niż ja. - rzucił Chris i zachichotał, biorąc jednego z gofrów z truskawkami na swój talerz.
- Ach, więc to Chris zabawiał się we fryzjera? - spytałam Drew, a on skinął głową.
- Ywep. - wymamrotał, przegryzając kolejny kawałek wafla z syropem i czekoladą. - Wwujek Chris jest najlepwszy.
- Oczywiście, że jest. - Christian uśmiechnął się i usiadł obok Drew. - Czy Grace powiedziała coś jeszcze? - zapytał go.
Drew wstrzymał się. Po czym pokręcił głową.
- Jak to mówię. - powiedział tato, kiedy pojawił się drzwiach od kuchni.
Wszyscy skłonili głowy, kiedy on zaczął się modlić.
- Ojcze nasz, ciebie prosimy, abyś pobłogosławił nasze jedzenie i nasze rodziny, zaczynając od Drew w jego pierwszy dzień w szkole i modlimy się również, za bezpieczny powrót Justina do domu. W Twoim imieniu, Jezu, Amen.
Tato, Christian i Drew pochłonęli swoje naleśniki, podczas gdy mama szykowała do mnie deser/ koktajl owocowy.
Piłam szybko, jak tylko mogłam, zanim wzięłam prysznic.
Biegłam na dół, a ręcznik był na moich włosach. Kiedy usłyszałam, że Christian mówi do mojego syna.
- Jesteś gotowy, dzieciaku? - zapytał.
Pochyliłam się, aby dostrzec, że Christian miał na plecach plecak Drew.
- Oh, zabierasz go? - zapytałam, a mój brat spojrzał na mnie.
- Mama powiedziała mi, że nie czujesz się zbyt dobrze, więc pomyślałem, że mogę go odwieźć, jeżeli nie masz nic przeciwko.
- Nie - pokręciłam głową - W porządku. Tylko po prostu chciałbym go odebrać.
- Dobrze - skinął głową - Do zobaczenia później.
- Do zobaczenia - uśmiechnęłam się.
- Drew, będę czekał w samochodzie. - powiedział.
Zeszłam na dół, aby zobaczyć, że Drew śpieszył się z łazienki
- Miłego dnia w szkole, dobrze? - uśmiechnęłam się w jego kierunku.
Zamiast odpowiedzieć Drew rzucił się w moje ramiona i przytulił się do mnie mocno. Ukrył twarz w zagłębieniu mojej szyi. To był pierwszy raz, kiedy po rozdarciu podzieliliśmy się prawdziwym uczuciem, ostatnie przytulasy nie były takie jak kiedyś, przez ostatnie kilka tygodni.
- Kocham cię, mamusiu. - spojrzał na mnie.
- Ja ciebie też kocham. - uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam go w czoło. - Zobaczymy się za kilka godzin, kochanie.
Uśmiechnął się i pośpiesznie ruszył do garażu. Westchnęłam, kiedy na niego patrzyłam. Moje maleństwo faktycznie zaczyna swój pierwszy dzień w szkole.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Trzy godziny w szkole Drew wydawały się ciągnąc w nieskończoność, pomimo mojej drzemki. Nie było to nic, po prostu czułam, że chcę go przytulić i znowu usłyszeć, jak mówi, że mnie kocha. Mimo, że przeszedł tak wiele w młodym wieku, wciąż naprawdę mnie kocha. Nie mogłam powstrzymać uczucia ciepła w moim sercu.
Uśmiechnęłam się do siebie, kiedy dojechałam do dwóch kilometrów od Stratford i wjechałam na parking kościoła. Wysiadłam z samochodu i podeszłam do drzwi prywatnej szkoły. Przegryzłam wargę, kiedy udałam się do recepcji, gdzie inni rodzice stali już w kolejce.
Z niecierpliwością czekałam na swoją kolej, a od czasu kiedy dotarłam do recepcji byłam niespokojna.

- Cześć, jestem tutaj, aby odebrać syna, Drew Bieber'a, a właściwie jego oficjalnym nazwiskiem jest Beadles, ale zarejestrowałam go jako Beadles. - powiedziałam, kiedy przeglądała różne licencje.
Kobieta dostrzegła mnie w ekranie swojego komputera, kiedy coś pisała.
- Powiedziałaś, Drew? - spytała i spojrzała na mnie przez brzegi swoich okularów do czytania i pokiwała głową.
- Tak proszę pani.
Jej usta drgnęły, powiedziała i zdjęła okulary. - Um, wydaję mi się, że Drew już ktoś odebrał.
- Co? - spojrzałam na nią z nie do wierzeniem.
Skinęła głową.
- Przez kogo? - zapytałam.
- Nie wiem, ale mogę zapewnić, że ktokolwiek to zrobił miał identyfikator i uprawnienia.
- Ah, ale moi rodzice i brat pracują i nie ma nikogo innego, kto mógłby mieć uprawnienia, aby go odebrać. 
- Przykro mi, panienko - powiedziała, zanim skierowała się do następnej osoby.
Stałam w ogromnym szoku, a moje serce waliło. - Nie znowu - mruknęłam. - Proszę Boga, nie po raz kolejny.
Mój umysł pracował na pełnych obrotach, pobiegłam z powrotem do samochodu i wybrałam kierunkowo 911.
- Witam, dodzwoniłeś się pod 911, prosimy o podanie wypadku - usłyszałam głos dyspozytorki płci żeńskiej.
- Dzień dobry, um, poszłam odebrać syna ze szkoły, ale tam go nie było, zaginął.
- Dobrze, jaka jest nazwa tej szkoły? - 
- Um.. Calvary. Calvary Christian Academy. - odpowiedziałam, pędząc samochodem do moich rodziców.
- Możesz opisać jak wygląda twój syn?
- Um, ma brązowe oczy i oczy. - zatrzymałam się, kiedy podjechałam pod ich dom. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Szybko zamrugałam i patrzyłam jak z limuzyny wychodzi mężczyzna. - O. Mój. Boże. - tchnęłam. 
- Proszę pani? Wszystko w porządku? - zapytała dyspozytorka, ale nie odpowiedziałam, rozłączyłam mój telefon i wyskoczyłam z samochodu, nawet ślepo go parkując.
- Justin! - krzyknęłam na całe płuca
Skupiłam swoją uwagę na Drew, który był "przyczepiony" do jego nogi, nie minęło dużo czasu, zanim on uśmiechnął się do mnie, rozłożył ramiona. 
- Bądź ostrożna w moich ramionach. - zachichotał lekko.
- Oh, ja tu cierpię, przepraszam. - przeprosiłam, a łzy spływały mi po policzkach, a ja stałam wtulona w niego.
- Nie przepraszaj, to dobry rodzaj bólu. - w jego oczach również były łzy, on delikatnie starł jedną z moich łez - Dlaczego płaczesz, kochanie? Czy wyglądam, aż tak źle? -zażartował.
Nie odpowiedziałam, ale uśmiechnęłam się do niego i pokręciłam głową w tym samym czasie pociągnęłam nosem.- Myślałam, że już nigdy więcej cię nie zobaczę. - łzy spływały po mojej twarzy, a ja ponownie go objęłam, tym razem delikatniej - Tak bardzo cię kocham.
- Ja ciebie też kocham, tato - dodał Drew, kiedy mocniej się wtulił do jego nogi.
- Kocham was oboje tak, bardzo, bardzo, bardzo mocno - powiedział i pochylił się, aby podnieść Drew. Skrzywił się lekko, ale uśmiech nadal był widoczny na jego twarzy, Drew wtulił się w niego, to znaczy, widać było, że dla Justina jest on ważniejszy niż ból. Przyciągnął mnie do uścisku i pocałował mnie w czoło. - Nie masz pojęcia, jak dobrze być w domu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

(Tydzień później)

Justin's POV

No cóż, myślę, że dam ci się wyspać. - usłyszałem głos mojej mamy, który mieszał się z łzami, kiedy rozmawiała ze mną przez telefon. - Kocham Cię.
- Ja ciebie też kocham. - odpowiedziałem. - Dobranoc mamo.
- Dobranoc, Justin. - powiedziała.
Trzymałem telefonu przy uchu, dopóki nie usłyszałem, że się rozłączyła.
Westchnąłem, rozkoszując się miękkością prawdziwego łóżka. Czułem się, jakbym był na małym kawałku nieba. To było niesamowite, taki ważny miały drobiazg, który większość ludzi brało za pewnik, ale dla mnie było czymś więcej. Nagle czułem się "bezpieczny" i "wolny", miało dla mnie zupełnie nowe znaczenie.
Uczucie siedzenia przy stole, ze wszystkimi moimi przyjaciółmi i rodziną, miało na mnie jeszcze większy wpływ niż zwykle.
Położyłem mój telefon na stoliku i położyłem dłonie pod głowę. Drew spał wtulony we mnie na środku łóżka. Delikatnie pochrapywał.
- Ach, oczywiście, że zawsze do ciebie przychodzi - Caitlin śmiała się, kiedy stała na progu pomiędzy łazienką a sypialnią.
- Zrobił minę szczeniaczka i obiecał, że będzie grzeczny niczym aniołek, jeżeli pozwolę mu tutaj spać, jak więc mogłem się nie zgodzić? - uśmiechnąłem się do Caitlin, która delikatnie położyła się na łóżku.
- On jest taki kochany - delikatnie pocałowała go w czoło.
Skinąłem głową i pogłaskałem ją po policzku. Jej oczy wyglądały na zmęczone, a ona popijała tabletki tylenolu sokiem pomarańczowym, który później odstawiła na stolik. - Nadal źle się czujesz? - zapytałem, a ona przegryzła wargę.
- Pamiętasz jak mówiłam, że muszę ci coś powiedzieć, ale w tym całym zamieszaniu naszej rodziny ci tego nie powiedziałam?
Skinąłem głową. Z powrotem wracając do myślenia. - Wszystko w porządku, prawda?
- Tak, nawet bardzo - grała palcami.
- Ale masz nudności i bóle głowy? - moje brwi zmarszczyły się.
- Justin, jestem... jesteśmy - zawahała się, wzięła głeboki oddech i przymknęła oczy - Justin, będziemy mieli dziecko.
- Co takiego? - wypaliłem, nie mogłem uwierzyć własnym uszom.
- Jestem w ciąży.
Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć mój telefon zaczął wibrować. Lekko podniosłem się i spojrzałem na ekran, połączenie przychodziło do Stephen'a Mclntosh'a, ojca Setha.
Moje serce waliło w mojej piersi - Ja, uh, muszę odebrać. - powiedziałem i pośpiesznie wygramoliłem się z łóżka, ruszyłem na korytarz i schodami. 
Cicho otworzyłem drzwi na ganek i ponownie wybrałem numer, trzymałem słuchawkę przy uchu.
- Pan Bieber, wierzę, że nacieszył się pan tygodniem z rodziną, co u nich? - zabrzmiał jego głos.
- Czego chcesz, Griffith - rzuciłem.
- Zadałem jako pierwszy pytanie.
- U mojej rodziny w porządku. - rzuciłem.
- Dobrze - zamruczał do telefonu - Teraz mogę odpowiedzieć na twoje pytanie. Chcę cię widzieć, dokładnie za dziesięć minut, aby rozpocząć treningi.
- Nie ma mowy. - warknąłem.
- To nie było pytanie, ani prośba, Bieber. Do zobaczenia za dziesięć minut.
Gniewnie rozłączyłem mój telefon i zacząłem wracać w kierunku domu, kiedy nagle usłyszałem coś co brzmiało jak wystrzał. Odwróciłem się i miałem wystarczająco dużo czasu, aby zobaczyć wysokiego mężczyznę, ubranego na czarny, stał przede mną z pistoletem w ręku, gotowy by strzelać.
Ból zagrał przez moje ramię, zanim upadłe na ziemię i wszystko stało się czarne.

Notatka Autorska:
Mam nadzieję, że nie gniewacie się, że dodaję rozdziały co dwa tygodnie? Wiecie, szkoła i te sprawy. Staram się jak mogę. I mam dla Was informację, ale jeszcze jej nie sprawdziłam, prawdopodobnie będzie czwarta część Always Here, bo Autorka opowiadania podesłała mi ostatnio na twitterze jakiś link, na którym pisało "Always Here" i jak weszłam to tam były podane jakieś rozdziały, ale jeszcze się upewnię.

3 komentarze: