sobota, 21 grudnia 2013

Chapter Three.

Justin's POV

Jęknąłem, budząc się na tylnym siedzeniu starego, używanego van'a.
- Jak miło,  że do nas dołączyłeś, Justin.
Zamrugałem, spojrzałem w górę, ujrzałem przed sobą Stephen'a uśmiechającego się do mnie, pocierałem bolące ramię.
- Nie martw się - powiedział - To nie był strzał prawdziwą bronią, to tylko pistolet usypiający. Nie dostaniesz wielkiej szkody na ramię, z mojej winy. - rechot uciekł z jego ust.
- Do diabła, czy ty myślisz co robisz? - warknąłem w jego kierunku.
- Jadę na twoją pierwszą sesję treningową - po prostu odpowiedział.
- Sesja szkoleniowa? - wyśmiałem - Nie zgadzam się na żaden trening.
- Oh, ty nie musisz - Stephen wyciągnął dyktafon i nacisnął guzik.
Nagle rozbrzmiał mój głos - Zrobię wszystko, aby zdobyć tę pieniądze.
Stephen uniósł brew.
- Ale co będzie z moją rodziną? Byłem z nią tylko przez kilka dni!
- Zrelaksują się - syknął głośno - Tak długo, aż nie zakończysz pierwszego zadania w treningu, będziesz w domu przez wschodem słońca.
Spojrzałem na niego z obrzydzeniem. - Jesteś sukin-
- Wiem, wiem, mówiłeś mi to co najmniej milion razy - Stephen uśmiechnął się. - Ale bądźmy szczerzy, Justin. Jesteś jednym  z najczystszych w show biznesie gwiazd popu, jaka kiedykolwiek chodziła po tej planecie. A jaka jest najgorsza rzecz, którą ja kiedykolwiek zrobiłeś? Dostałeś mandat za przekroczenie prędkości? Pobiłeś paparazzi? Hmm? Czy ty naprawdę myślisz, że pozwoliłbym ci chodzić po Pałacu Buckingham kradnąc pieniądze bez żadnego doświadczenia? Żeby być dobrym w czymkolwiek, trzeba ćwiczyć. Jak można umieścić to w swojej książce, dopiero zaczynając? O tak. Doskonale przygotowana praktyka czyni mistrza. Tak, masz zamiar skupić się tylko na tym i tylko to zrobić. Musisz mieć doskonale opracowany plan włamania, a jestem pewien, że będziesz w stanie ukraść pieniądze.
- Jesteś szalony. - splunąłem.
- Tak mi mówiono - wzruszył ramionami - Twoim pierwszym zadaniem jest przejście się w kierunku stacji benzynowej, która jest na tej samej ulicy. Odtąd. Ukraść paczkę cukierków i nie dać się złapać.
- Czy ty myślisz? - spytałem z nie do wierzeniem.
- Być może - Stephen zażartował swoim nonszalanckim tonem, podał mi dużą czarną skórzaną kurtkę i czarne dżinsy. - Wrócimy po ciebie w ciągu piętnastu minut. Nie próbuj zrobić nic głupiego. Nie spieprz tego.
Bez słowa Stephen otworzył tylne drzwi i wypchnął mnie na twardy bruk. Zanim mogłem nawet stać van odjechał i skręcił wzdłuż jakiś wiejskich dróg, utknąłem przez starą, zdewastowaną stacją benzynową.
Mój instynkt podpowiadał mi, aby znalazł najbliższy automat telefoniczny i zadzwonić na policję, ale mój rozsądek podpowiedział, że to zadecyduję na wyrok śmierci. Dobrze wiedziałem, jaką siłę posiadał Stephen Mclntosh. Nie mogłem z nim grać. Jego zdanie zawsze było o kilka kroków przed wszystkimi - bez wątpienia był jedynym zabójcą z zagrywkami, a wszyscy inni byli tylko pionkami w jego grze.
Prychnąłem stojąc na nogach, lekko wykrzywiłem się, kiedy przez moje ciało przeszedł upadek, którego doznałem przez wypchnięcie z van'a. Podniosłem kurtkę i dżinsy podchodząc do obszaru, który był jeszcze ciemniejszy niż cała reszta, słabsze niż słabo oświetlona stacja benzynowa. Wsunąłem na swoje ramiona a na nogi wsunęłam moje dżinsy. Spojrzałem na zegarek, który odliczał czas i naciągnąłem czapkę. Wsunąłem okulary na twarz. Spojrzałem na zegarek, który zaczął odliczanie, a moje serce prowadziło "wyścig z czasem" do maksymalnej prędkości.

Zostałem ustawiony tak, aby przejść się w dziesięć minut. Zostało dziesięć minut, zanim popełnię przestępstwo, a przysiągłbym, że nigdy tego nie robiłem i teraz muszę zmierzyć się ze swoim gniewem. Musiałem mieć się na baczności przed diabłem we wcieleniu faceta. Czułem się słabo, biegnąłem w kierunku budynku, czytaj, stacji benzynowej. Przez okno widziałem dwoje nastolatków, chłopak i dziewczyna, którzy prawdopodobnie pracowali w tym budynku, wyglądali na wściekłych.
Przewróciłem oczami i wślizgnąłem się do pomieszczenia, a oni nawet nie zauważyli. Moje serce biło, a ja kątem oka patrzyłem w ich kierunku. Udałem się do półki z cukierkami. Moje ręce zadrżały, kiedy dotknąłem pudełka kokosowych i nadziewanych cukierków dla dzieci. Pot oblał moje ciało i zlatywał mi po plecach, kiedy powróciłem z powrotem do półki.
Powoli ruszyłem w kierunku drzwi, kiedy  natknąłem się na wysoki stojak z brelokami. Moje oczy rozszerzyły się, szybko wyciągnąłem rękę i chwyciłem stojak. Obróciłem go lekko, a on wydał szczęk, moje serce waliło jeszcze szybciej, kiedy ustawiałem go z powrotem na miejsce moimi "zdrętwiałymi" palcami.
Czułem się słabo, kiedy odstawiałem stojak nadal lekko się wahałem do przodu i do tyłu. Przełknąłem ślinę, zacząłem odchodzić i zamykać drzwi, nagle rozbrzmiał za mną głos.
- Hej, koleś - podskoczyłem, odwracając się, ujrzałem chłopaka stojącego ze mną twarzą twarz z dziewczyną, patrzyli na mnie.
- Uh, tak? - zapytałem starając się utrzymać mój ton jako nieporuszony
- Co ty sobie myślisz? - zapytał.
Czułem się chory, ale starałem się brzmieć normalnie.
- Co to oznacza? - jęknąłem.
Patrzyłem, jak przesunął się w bok i jestem prawie pewny, że widoczne było pudełko, które schowałem do kieszeni.
- Nie jesteś dobry kłamcą, wiesz? - uśmiechnął się.
Przełknąłem ciężko ślinę i wzruszyłem ramionami, starałem się ukazać, że jestem niewinny.
Uniósł brwi i wskazał w kierunku mojej prawej strony, moje serce waliło. Mogłem usłyszeć syreny i reportaże stwierdzające, że gwiazda popu, Justin Bieber, wreszcie spadł z łask i został przyłapany na kradzieży stacji benzynowej.
- Sądzisz, że jestem ślepy, czy co? - pytał, wyszedł zza rogu i podszedł do mnie.
- Ja, uh, mogę to wyjaśnić - wyjąkałem szybko.
Wyraz twarzy faceta złagodniała, a on wybuchł śmiechem - W porządku, człowieku. Każdy robi to raz na jakiś czas - uderzył mnie w ramię żartobliwie.
- Naprawdę? - moje oczy rozszerzyły się.
- Tak - skinął głową - Ludzie, którzy stoją w miejscu, po prostu na to wpadają.
Wtedy zdałem sobie sprawę, że miał na myśli breloki, które bym przewrócił. Poszedłem za nim wzrokiem, aby zobaczyć, jedno ze szkieł dekoracyjnego łańcucha "został uszkodzony."
- Nie mam przy sobie teraz pieniędzy, ale mogę za to zapłacić - zaproponowałem w wysilku, aby spróbować wyjaśnić mój oszołomiony stan, ale on tylko pokręcił głową.
- Nie, stary, nie martw się oto.
- Jesteś pewien? - zapytałem ostrożnie.
- Pozytywnie! - uśmiechnął się szeroko - Dobranoc.

Nie mogłem uwierzyć własnym uszom, kiedy wyszedłem przez drzwi bez żadnego problemu. Moje całe ciało było napięte, a ja zmusiłem nogi, aby ruszyły się z budynku oraz w kierunku drogi, gdzie Stephen i jego załoga wyrzucili mnie.
Spojrzałem na mój stoper, dostrzegłem że zrobiłem to w wyznaczonym czasie. Dosłownie, miałem tylko trzydzieści sekund, aby oszczędzić na czasie. Zobaczyłem van'a, który pędził ulicą. Tylne drzwi otworzyły się, spojrzałem przez swoje ramię na mały sklep, który teraz wydawał się mi odległy. Skoczyłem do środka.
Stephen stał naprzeciwko mnie z dziwnym wyrazem twarzy. - Jak poszło? - zapytał. - Wszystko ładnie i gładko?
- Jak lód - skłamałem, zapinając swój pas.
- Dzieciak miał rację, jesteś beznadziejnym kłamcą - zachichotał - Oglądaliśmy całość na żywo, myślałeś, że cię złapał.
Przewróciłem oczami - Mam twoje głupie słodycze, w porządku? - rzuciłem je w jego kierunku.
Stephen złapał paczkę lewą ręką, podczas gdy drugą miał za plecami, bez mrugnięcia okiem. - Nie możesz go przetrzymywać. Seth chciał mieć go jako swojego syna.
- Drew jest moim synem - zmrużyłem oczy, pozwalając cukierkom spaść na podłogę -  A ja nie chcę angażować go w cały ten bałagan, lub w jakiejkolwiek innej formie. To jest między nami, nikim innym. Rozumiesz?
Stephen po prostu spojrzał na mnie  i ponownie wyjrzał przez okno. - Zadzwonię do ciebie, kiedy będę cię znowu potrzebował.
Przed kolejnym słowem, mogłem wiele dopowiedzieć. Stephen nagle rzucił swoją prawą rękę w moim kierunku i wbił strzykawkę w moje ramie, wysyłając mnie w stan nieświadomości.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Caitlin's POV

Jęknęłam, obudziłam się czując czyjeś lekkie drżenie obok mnie. Moje powieki zatrzepotały, a ja skupiłam się na Drew, który się na mnie gapił.
- Mamo, mamo, chodź zobacz - powiedział podekscytowany - Śnieg.
Zerknęłam w stronę okna. Płatki śniegu spadały z nieba, tworząc wspaniały biały puch na czele wschodzącego słońca. Ziewnęłam, spojrzałam na zegar, aby zobaczyć, że jest piąta rano.
- Kochanie, jest sobota i to wcześnie rano, połóż się z powrotem - powiedziałam i ponownie wtuliłam się do poduszki. Byłam fizycznie i psychicznie wyczerpana. Spędziłam noc czekając, aż Justin wróci do łóżka, ale tylko uświadomiłam sobie, że go nie było.
Moje serce biło w mojej klatce piersiowej, a ja zastanawiałam się czy moja wiadomość o ciąży spowodowała, że on będzie trzymał się teraz ode mnie z daleka. Po tym wszystkim, choć nie próbował zapobiec urodzeniu dziecka, nie mieliśmy tego nawet w planach. Chcemy po prostu bardziej skupić się na naszych kilku poślubnych dniach. Zanim Justin udał się na wojnę. Teraz, właśnie wrócił do domu, a my mamy do czynienia z trochę innym trybem życia naszej rodziny.
 Byłam przerażona, a moje hormony ciążowe jeszcze bardziej mnie dobijały. Chciało mi się płakać.
- Ale, mamo, chcę pójść pobawić się z tatusiem - upierał się.
- Taty teraz nie ma, dobrze? - powiedziałam tak spokojnie, jak to tylko możliwe, ale on pokręcił głową.
- Jest, robi aniołki na śniegu - Drew jęknął.
- Aniołki ze śniegu? - ściągnęłam moje brwi.
- Chodź zobacz - wskazał.
Wspięłam się z łóżka i podeszłam do okna, spojrzałam w dół i ujrzałam Justina leżącego nieruchomo na środku podwórka, wiatr bił śniegiem w każdym kierunku.
- Nie, nie, nie - tchnęłam, odwróciłam się i pobiegłam na dół.
- Mamo, co się stało? - głos mojego syna był zaniepokojony, wolał mnie, ale ja nie zatrzymałam się, aby odpowiedzieć.
Nie przeszkadzało mi to, że nie miałam kurtki, albo butów,  pobiegłam na zewnątrz w samych spodenkach od piżamy i podkoszulku. Moje stopy marzły od zimna, kiedy weszłam na śnieg i rzuciłam się w kierunku wciąż leżącego Justina.
- O Boże! - moje oczy zaszkliły się - Kochanie, obudź się, obudź się - uderzyłam go w policzki, próbując obudzić go.
- Justin, wstawaj - płakałam, kiedy pochyliłam się i objęłam go. Zaczęłam ciągnąc go w kierunku drzwi.
- Mamo! - odwróciłam się na dźwięk głosu Drew, zmrużyłam oczu, ponieważ zimny wiatr wiał naprawdę ostro.
- Idź po Chrisa i dziadka. - powiedziałam mu - Teraz!
Drew szybko oderwał się i wbiegł do domu.
Pomimo zimna, czułam się przegrzana z wysiłku, nadal ciągnąc Justina. Wreszcie, położyłam go na chodniku, nadal go obejmując, ale nie tak mocno jak na podwórku.
Otarłam moje łzy, uklękłam obok niego i zaczęłam wykonywać usta-usta.
- Dalej, Justin - moja dolna warga drżała, a ja przeniosłam dłonie na jego klatkę piersiową.
Po prostu teraz, kiedy wszystko wydawało się beznadziejne, doszło jeszcze to. Justin łapał powietrze, a jego sine wargi powoli odzyskiwały kolor. Zakaszlał.
- Dzięki Bogu - cicho wyszeptałam i spojrzałam w niego.
- Caitlin - Justin sapał, kiedy jego wzrok spoczął na mnie. - Ty nie, nie, nie powinnaś b-być tut-aj - zadrżał.
- Cii, nic nie mów - powiedziałam.
- K-k- kochanie - mrugnął, zanim jego oczy zaczęły trzepotać.
- O mój Boże! - zabrzmiał głos Chrisa, kiedy on i ojciec wybiegli z domu - Mamo, zadzwoń pod 911!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Siedziałam cicho i wpatrywałam się w trzask drewna w kominku, prowadziłam moje palce w górę iw dół moich ramion. Odsunęłam lekko koce, które były owinięte wokół mojego ciała. Moi rodzice i Chris pojechali z Justinem do szpitala, podczas gdy ja zostałam z Drew na życzenie lekarza. Podobno to ze względu na mój stan aka ciąża, nagły wybuch wysiłku w niskich temperaturach, może być szkodliwe dla mojego stanu zdrowia. Pomimo tego, że moi rodzice nie wiedzieli jeszcze nic o dziecku, nalegali, abym posłuchała lekarza, ponieważ nie byłam w stanie nic zrobić w szpitalu. Niechętnie zgodziłam się.


Dźwięk głosu reportera echem od telewizora przykuł moją uwagę


"RAPORT SPECJALNY" Kilka miesięcy temu, była gwiazda nastolatek, zwrócił się do Megastar. Batmobil Justin'a Bieber'a znalezionego pływającego w pobliżu Oceanu Atlantyckiego, pojazd wybuchł przez bombę. Krytycy, oraz fani pierwotnie obawiają się, że młoda gwiazda jest odpowiedzialna za ten wybuch, ale organy ścigania i Bieber szybko rozwiali tę plotki. Niemniej jednak Justin zniknął z życia publicznego, w celu spędzenia czasu z rodziną. Jak podaję jego menadżer, Scooter Braun. Pogłoski chodzą, że Justin jest w swoim rodzinnym miasteczku Stratford, Ontario, zostały one potwierdzone dzisiaj, kiedy zobaczono go opuszczającego szpital. Przyczyną wizyty Justina w placówce medycznej nie jest jeszcze znana, a my mamy po prostu nadzieję, że ulubiona gwiazda każdego z nas, wróci do wykonywania swojego zawodu w bardzo bliskiej przyszłości."

Zdjęcia z moją rodziną są zamazane, tylko Justin błysnął na ekranie.
- Dlaczego oni to robią, mamusiu? - spytał Drew, przecierając sennie oczy.
- Cóż, wiele osób uwielbia Justina i chcą koniecznie zobaczyć jego zdjęcia, wiedzą, że on jest w porządku, więc fotografowie korzystają z tego i robią mu zdjęcia i sprzedają je.
- Dlaczego po prostu nie mogą zapytać tatusia o zdjęcie? Powie tak - jego głos był zdziwiony.
- Nie wiem, kochanie - uśmiechnęłam się lekko, kiedy otworzyl ramiona i wczołgał się do mnie na kolanach.
Przerzuciliśmy kanał i oglądaliśmy odcinek epizodyczny "Go, Diego, Go!" dopóki Drew nie usłyszał podnoszenia bramy. Szybko zeskoczył z moich kolan i pobiegł w kierunku drzwi.
- Tato! - pisnął, otwierając drzwi.
- Hej, dzieciaku. - Justin uśmiechnął się słabo, przekraczając próg. Jego usta nadal miały lekko siny odcień, a on sam miał podkrążone oczy. Plastikowa opaska szpitalna nadal otaczała jego nadgarstek.
- Czujesz się już lepiej? - zapytał go.
- Tak, czuję się dobrze, jak nowy - Justin napiął mięśnie, a Drew zaśmiał się.
- Chcesz pograć ze mną w lego? - zapytał.
Justin chciał odpowiedzieć, ale przerwałam mu.
- Drew, Justin musi odpoczywać, dobrze?
Drew spojrzał mnie rozczarowany - Ale my nigdy już nie zagramy - tupnął nogą, a sympatyczny wyraz twarzy Justin dał mi do zrozumienia, że pogra z Drew, mimo wycieńczenia...
- Przestań - dałam mu surowe spojrzenie - Jesteś bardzo samolubny, w tej chwili. Justin był w szpitalu, jest zmęczony i powinieneś to zrozumieć, jeżeli chcesz, aby poczuł się lepiej.
- Ale on powiedział, że czuję się dobrze i jest jak nowy. - jęknął.
- Dobrze, ale tak nie jest - odpowiedziałam.
- Myślałem, że znowu jest miły - Drew zmrużył na mnie oczy, przed obrażeniem i ucieczką.
- Pójdę z nim porozmawiać - odezwał się Christian, wchodząc po schodach, do swojego bratanka.
Westchnęłam. Postanowiłam w pełni skupić się na Justin'ie. - No dalej - powiedziałam, wskazując mu na mnie - Przygotowałam dla ciebie pokój gościnny, więc nie musisz wspinać się po schodach.
Otworzyłam drzwi do sypialni, a Justin poszedł za mną - Zrobiłaś to wszystko? - spytał, wskazując na świeżo pościelone łóżko, koce, stos filmów i płyty. Plus, położyłam tam swojego laptopa iPad'a i iPod'a. Jego ulubioną białą koszulkę i czerwone spodenki do koszykówki, również leżały starannie złożone na łóżku.
Przegryzłam wargę. - Tak, ponieważ nie mogłam przyjść do szpitala, to chciałam coś zrobić.
- Dzięki, Caity - uśmiechnął się i delikatnie mnie pocałował - Ale miałaś odpoczywać dla naszego małego dziecka. - delikatnie położył dłoń na moim brzuchu, na co ja się zarumieniłam.
- Więc. um, masz zamiar zmienić ten temat?
- Co masz na myśli? - wyraz jego twarzy zmylił mnie, zdjął swoją koszulkę i zmienił strój w ten, który dla niego przygotowałam.
- Cóż - przegryzłam wnętrze policzka - Po prostu wczoraj poszedłeś, kiedy mówiłam ci o dziecku, więc nie wiem, czy może po prostu nie chcesz tego dziecka. Nie żebym cię winiła, to znaczy, wiem, że to nie było planowane, ale ja nie będę do końca życia nawiększą mamą-
- Hej - Justin przyciągnął mnie do siebie - Nawet nie żartuj w ten sposób.
- Mówię poważnie - spojrzałam na swój brzuch, który nadal był płaski - Drew nienawidzi mnie.
- Nie, on nie - pokręcił głową - On kocha cię na śmierć, jest po prostu na ciebie w tej chwili zły, bo nie dostał tego, czego chciał, ale czego dziecko dla tego nie zrobi? To jest część dorastania. Jasne, on widział już wiele, ale nie możesz obwiniać się za coś, na co nie miałaś wpływu, zrobiłaś słusznie szukając porad i oglądając odpowiednie programy, aby pomóc mu poznać te wszystkie uczucia. Nic więcej nie możesz zrobić.
- Więc uważasz, że jestem dobrą mamą? - spytałam, kiedy trzymał moją twarz, tak, że patrzyłam w jego oczy.
- Nie. Myślę, że jesteś wspaniałą mamą i nie mogę być szczęśliwszy niż wiadomość, że nosisz moje dziecko - promieniał.
- Naprawdę? - spytałam.
- Naprawdę - pokiwał głową - Więc, który to już miesiąc? Drugi?
- Drugi i pół - odpowiedziałam, dając tonąć się we wszystkich słowach - Więc, nie przeszkadza ci, że ta ciążą nie była planowa?
- Hmm, ona była planowana. Może nie przez nas, ale Bóg wiedział, że za jakiś czas my pobierzemy się i będziemy mieli dwoje dzieci, zamiast jednego. Udam, że on wie, co robi. Po za tym, to doskonałe, abyśmy zaczęli nas trzeci rok - zachichotał cicho. - Wiesz, mówią, że trzeci rok jest urokiem.
Powoli pokiwałam głową - Więc co się stało ostatniej nocy? Czemu leżałeś na śniegu?
- No cóż, uh, mój szef zadzwonił do mnie-
- Scooter? - zapytałam, nieco zaskoczona, ale Justin pokręcił głową.
- Nie, nowy szef. - powiedział, siadając na łóżku - Ale tak, zadzwonił i potem poczułem się trochę słabo i myślę, że upadłem.
- Przemęczasz się - powiedziałam i delikatnie pocałowałam go w czoło - Musisz się przespać. Odpocząć. - wskazałam na niego, aby położył się pod kołdrę. Wlazł pod nią i schował się do środka - Śpij dobrze, - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
- Tak jest, proszę pani - odwzajemnił uśmiech - Ty też trochę odpocznij, ale tym razem naprawdę, nie chcę, aby coś stało się maleństwu.
- Postaram się - zachichotałam i pochyliłam się składając pocałunek na jego wargach.
Usłyszeliśmy dźwięk pukania do drzwi i ich otworzenie.
- Kto to? - spytał Justin.
- Ja! - odpowiedział mały głos Drew - Mogę wejść?
- Jasne, wchodź - powiedział.
Drzwi otworzyły się i ukazały Drew w czerwonej piżamce. Niemal natychmiast podbiegł i schował się w moich ramionach. Uśmiechnęłam się i przytuliłam go.
- Przepraszam, mamo - pociągnął nosem.
- Wszystko w porządku, kochanie, wiesz, że cię kocham - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek, ścierając jego łzy - Przepraszam, że w każdej chwili czujesz, że jestem dla ciebie nie miła. To tylko dyscyplina, chcę, żebyś wiedział co jest dla ciebie najlepsze, ale musisz wiedzieć, że ja i Justin bardzo mocno cię kochamy.
- To prawda - Justin pokiwał głową. - Chcesz się położyć obok mnie i się ze mną zdrzemnąć? - poklepał łóżko.
Drew skinął radośnie i wskoczył na łóżko, czołgając się do Justina.
Uśmiechnęłam się do moich dwóch ulubionych mężczyzn. - Sprawdzę waszą dwójkę później, dobrze?
- Nie - Justin pokręcił głową. - My cie sprawdzimy.
Przewróciłam oczami i zachichotałam wychodząc na korytarz. Usłyszałam głosy Justina i Chris'a w salonie.
- Więc mówisz, że Justin kłamie? - usłyszałam głos mojego ojca.
- W jednej sprawie. Kiedy zszedłem do kuchni wczoraj późno po szklankę wody i chodziłem to wyjrzałam zza przednią szybę, zobaczyłem padający śnieg, ale mogę was zapewnić, że tam nie było Justina. Więc, nie zamierzam się wypowiadać, ani tym bardziej kreślić teorii, że on kłamie, ale jeżeli mówi nam całą prawdę, jaka jest.
- Jesteś pewny, że nie ma żadnych możliwości, aby się od niego dowiedzieć? - pytała matka.
- Jestem pewny w dziewięć dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach pewien. - zapewnił Chris.
- Cóż, o której to było w nocy? - spytała.
Spojrzałam na niego, a on tylko wzruszył ramionami - To jest właśnie to, co chciałbym wiedzieć.
_________________________________________________________________________________
Notatka Autorska: Tak, wiem, że Was zawiodłam i nie dodawałam tyle rozdziału. Przepraszam, ale mam mnóstwo obowiązków - nawet w święta. :/