piątek, 29 listopada 2013

Chapter two.

 Tak to należy do ciebie, albo spełni się marzenie mojego ojca, albo Caitlin i Drew umrą, chyba, że ukradniesz moje pieniądze. Wybór należy do Ciebie.

_________________________________________________________________________________


Justin's POV


Czułem, że moje dłoni zaczynały się pocić, a usta stawały się suche. Słyszałem mój własny puls, on odbijał mi się w uszach, a ja ścigałem wszystkie informację w moim umyśle.
Ojciec Setha, Steven Mcltosh uśmiechnął się i patrzył się na kostki leżące na jego biurku. - Co się stało, Biebs? Myślałem, że będziesz suchy i cięty jak na takiego faceta jak ty.
Moja szczęka zacisnęła się, kiedy spojrzałem w jego kierunku - Chcę upewnić się, że nie jesteś tak samo bipolarny jak twój syn. Skąd mam wiedzieć, że nie oszukasz mnie, kiedy dostaniesz swoje pieniądze?
Pan Mcltosh wydawał się niezruszony, wyjął z szuflady biurka jakiś papier.
- Tutaj. - powiedział i pchnął papier po biurku, aby leżał przede mną.
Słowa:

 Ja, Steven Griffith Mcltoshm, obiecuję zapewnić bezpieczeństwo Caitlin Victorii Beadles - Bieber oraz Drew Christopher'owi Beadles, podczas gdy Justin Drew Bieber będzie pobierał zasoby pieniężne mojej rozmowy, tak samo i po.

- I to jest twój prawdziwy podpis? - zapytałem.
- Ten sam, który znajduję się na mojej licencji. - powiedział i podniósł licencję kierowcy Georgia.
Spojrzałem na niego, aby zobaczyć, że jego nazwisko zostało pisane za każdym razem tak samo.
- Tak, więc mamy umowę? - zapytał - Zrobisz wszystko, aby odzyskać tę pieniądze?
Przegryzłem nieco wargę, zanim wyciągnąłem rękę w jego kierunku - Niech będzie - skinąłem głową, kiedy uścisnąłem jego dłoń - Zrobię wszystko, aby odzyskać tę pieniądze.
- Doskonale - uśmiech oszlifował jego twarz.
_________________________________________________________________________________

Caitlin's POV

Jęknęłam i oparłam głowę o porcelanową muszlę klozetową. Powoli podniosłam rękę, aby spłukać toaletę, zanim ustawiłam się do pozycji stojącej. Westchnęłam, kiedy przepłukałam swoją twarz zimną wodą i wyszczotkowałam zęby.
Po nieudanej próbie samobójczej w czasie mojego pobytu w Rathful Revishers Revenge, lekarz poinformował mnie, że jestem w ciąży. Choć ta informacja była dla mnie szokiem, kiedy dowiedziałam się, że Justin żyje i jest gdzieś obok, zmieszałam napój kofeinowy i alkohol, prawie zapomniałam o tym wszystkim. Ale teraz, mam świadomość, że noszę dziecko, które było Justina, od nowa zaczęłam tonąć we własnych doświadczeniach tych objawów.
Wyszłam z łazienki i udałam się do swojej sypialni, gdzie leżał Drew trzymając w rękach swojego misia i spał spokojnie.
Uśmiechnęłam się delikatnie, kiedy złapałam za ubranie na końcu łóżka, wsunęłam w nie dłonie i pocałowałam go w czoło, a on poruszył się lekko.
- Wstawaj kochanie, czas wstawać. Musisz iść do szkoły. - powiedziałam.
- Jeszcze tylko kilka minut, mamo. - jęknął.
- Nie, kochanie, teraz. - powiedziałam - Nie chcesz się spóźnić?
- Dobrze - mruknął, przewracając się z łóżka i poczłapał do łazienki.
- Potrzebujesz czeg-
- Nie, nie, mogę zrobić to sam - zawołał, zanim zdążyłam dokończyć zdanie.
- W porządku - odpowiedziałam. - Upewnij się, że wykąpałeś i umyłeś się dokładnie.
- Jasne - odkrzyknął.
- Dobrze, skarbie, zacznę robić śniadanie.
Poszłam na na schody i udałam się na górę w kierunku kuchni, mogłam stwierdzić, że moja matka zaczęła robić gofry, a ciasto na je było już wlane. Torby z owocami były porozrzucane na blacie.
- Skaleczyłaś się. - zauważyłam, jak grzebała w apteczce szukając Tylenolu. 
- No cóż. Chciałam zrobić coś specjalnego dla Drew. Pierwszy dzień w szkole jest naprawdę ważne. - skinęła głową, znalazłam czerwoną i białą butelkę, którą szukałam.
- Będzie dobrze, kochanie, po prostu upewnij się, że-
- Tak, wiem.
Po powrocie do domu Drew i ja w dalszym ciągu chodziliśmy na nasze sesje doradcze z proboszczem z mojego dzieciństwa, ks. Banksa. Jego głównym celem było pomóc nam wrócić z powrotem do rutyny i żyć "bez strachu". Pozwalając tym samym zapisać Drew się do szkoły z normalnym poczuciem "normalcy" - cokolwiek to jest - to było pierwszym krokiem w jego planach.
Oprócz mojej obawy o jego bezpieczeństwo, nie miałam żadnego problemu z całą tą ideą. Chociaż Drew wracał z powrotem do siebie, nadal nie czułam się jakby znowu stać się tą całą "mamusią", ale już prawidłowo. Po tym wszystkim, co przeszła matka z dzieckiem, Drew musiał doświadczyć będąc bardziej rozumnym.
Po za tym, częściowo byłam odpowiedzialna za jego porwanie. Gdybym tylko słuchała ostrzeżeń Justina przed "szefem Stephen'em Griffith'em", którym później okazał się Seth, to nigdy nie wyszłabym z domu. Justin nigdy nie zobaczyłby otwartego okna z pokoju Drew i drugi atak by się nie wydarzył.
- Mówiłam, że upewniam czy wszystko w porządku - mama spojrzała na mnie, kiedy połknęłam dwie tabletki tylenolu i popiłam je wodą.. - Czy wszystko z tobą w porządku?
- Tak w porządku - skinęłam szybko.
- Jesteś pewna? - spytała tonem gdzie słychać było nutkę niepokoju. - Nie chcę się wtrącać, ale zauważyłam, że wydajesz się inna od ostatnich kilku dni. Mogę umówić cię na wizytę u lekarza, jeżeli chcesz.
- Nie mamo, jest w porządku, naprawdę - zmusiłam się do uśmiechu.
- Jesteś pewna? - zapytała ponownie.
- Tak, jestem tylko trochę zmęczona, to wszystko. - powiedziałam i schowałam butelkę, a "muzyka" nadal rozbrzmiewała w moim uchu od strzelania lewym palcem. Na którym była obrączka.
Jeszcze nikomu, z wyjątkiem mojego dobrego przyjaciela, Adama Mclntosh'a, nie mówiłam o mojej ciąży. Część mnie chciała o tym zapomnieć, jednak druga część, chciała, aby Justin wiedział to, zanim ktokolwiek by się dowiedział. To była ta część mnie, która kochała i wierzyła, że on za niedługo bezpiecznie wróci do domu i wszyscy będziemy jedną wielką, szczęśliwą rodziną.
Poczułam, że moja dolna warga drżała, a łzy wypełniły moje powieki.
- Oh, kochanie. - powiedziała moja mama, przestał kroić ananasa i przytuliła mnie do swojego boku. Przyciągnęła mnie do siebie w ciasnym uścisku.
- Tak bardzo mi go brakuję. - płakałam w jej ramię. - Ja po prostu potrzebuję tego, aby on wrócił do domu, przytulił mnie i obiecał, że to już ponownie się nie wydarzy. I nie zostaniemy znowu rozdzieleni.
- Wszystko będzie dobrze, Caitlin. Wszystko będzie dobrze, obiecuję.
- Mmm, babciu, mogę gofry? - zapytał podniecony Drew. Szybko otarłam łzy.
- Tak kochanie, z jaką polewą chcesz? - zapytała, wywołując uśmiech na jego twarzy, odwróciłam się do niego.
- Z kawałkami czekolady, proszę! - rozpromienił się i odwrócił się w moim kierunku, zobaczyłam, że udało mi się doskonale udać, że wszystko jest w porządku. 
Był ubrany w mundurek szkolny, a jego włosy były nawet uczesane.
- Wyglądasz bardzo przystojnie, kolego. - uśmiechnęłam się do niego.
- Dziękuję mamo. - promieniał, kiedy wkładał widelec do ust.
- Mogę poprawić ci włosy?
- No wiesz siostro, ty się znasz na tym lepiej niż ja. - rzucił Chris i zachichotał, biorąc jednego z gofrów z truskawkami na swój talerz.
- Ach, więc to Chris zabawiał się we fryzjera? - spytałam Drew, a on skinął głową.
- Ywep. - wymamrotał, przegryzając kolejny kawałek wafla z syropem i czekoladą. - Wwujek Chris jest najlepwszy.
- Oczywiście, że jest. - Christian uśmiechnął się i usiadł obok Drew. - Czy Grace powiedziała coś jeszcze? - zapytał go.
Drew wstrzymał się. Po czym pokręcił głową.
- Jak to mówię. - powiedział tato, kiedy pojawił się drzwiach od kuchni.
Wszyscy skłonili głowy, kiedy on zaczął się modlić.
- Ojcze nasz, ciebie prosimy, abyś pobłogosławił nasze jedzenie i nasze rodziny, zaczynając od Drew w jego pierwszy dzień w szkole i modlimy się również, za bezpieczny powrót Justina do domu. W Twoim imieniu, Jezu, Amen.
Tato, Christian i Drew pochłonęli swoje naleśniki, podczas gdy mama szykowała do mnie deser/ koktajl owocowy.
Piłam szybko, jak tylko mogłam, zanim wzięłam prysznic.
Biegłam na dół, a ręcznik był na moich włosach. Kiedy usłyszałam, że Christian mówi do mojego syna.
- Jesteś gotowy, dzieciaku? - zapytał.
Pochyliłam się, aby dostrzec, że Christian miał na plecach plecak Drew.
- Oh, zabierasz go? - zapytałam, a mój brat spojrzał na mnie.
- Mama powiedziała mi, że nie czujesz się zbyt dobrze, więc pomyślałem, że mogę go odwieźć, jeżeli nie masz nic przeciwko.
- Nie - pokręciłam głową - W porządku. Tylko po prostu chciałbym go odebrać.
- Dobrze - skinął głową - Do zobaczenia później.
- Do zobaczenia - uśmiechnęłam się.
- Drew, będę czekał w samochodzie. - powiedział.
Zeszłam na dół, aby zobaczyć, że Drew śpieszył się z łazienki
- Miłego dnia w szkole, dobrze? - uśmiechnęłam się w jego kierunku.
Zamiast odpowiedzieć Drew rzucił się w moje ramiona i przytulił się do mnie mocno. Ukrył twarz w zagłębieniu mojej szyi. To był pierwszy raz, kiedy po rozdarciu podzieliliśmy się prawdziwym uczuciem, ostatnie przytulasy nie były takie jak kiedyś, przez ostatnie kilka tygodni.
- Kocham cię, mamusiu. - spojrzał na mnie.
- Ja ciebie też kocham. - uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam go w czoło. - Zobaczymy się za kilka godzin, kochanie.
Uśmiechnął się i pośpiesznie ruszył do garażu. Westchnęłam, kiedy na niego patrzyłam. Moje maleństwo faktycznie zaczyna swój pierwszy dzień w szkole.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Trzy godziny w szkole Drew wydawały się ciągnąc w nieskończoność, pomimo mojej drzemki. Nie było to nic, po prostu czułam, że chcę go przytulić i znowu usłyszeć, jak mówi, że mnie kocha. Mimo, że przeszedł tak wiele w młodym wieku, wciąż naprawdę mnie kocha. Nie mogłam powstrzymać uczucia ciepła w moim sercu.
Uśmiechnęłam się do siebie, kiedy dojechałam do dwóch kilometrów od Stratford i wjechałam na parking kościoła. Wysiadłam z samochodu i podeszłam do drzwi prywatnej szkoły. Przegryzłam wargę, kiedy udałam się do recepcji, gdzie inni rodzice stali już w kolejce.
Z niecierpliwością czekałam na swoją kolej, a od czasu kiedy dotarłam do recepcji byłam niespokojna.

- Cześć, jestem tutaj, aby odebrać syna, Drew Bieber'a, a właściwie jego oficjalnym nazwiskiem jest Beadles, ale zarejestrowałam go jako Beadles. - powiedziałam, kiedy przeglądała różne licencje.
Kobieta dostrzegła mnie w ekranie swojego komputera, kiedy coś pisała.
- Powiedziałaś, Drew? - spytała i spojrzała na mnie przez brzegi swoich okularów do czytania i pokiwała głową.
- Tak proszę pani.
Jej usta drgnęły, powiedziała i zdjęła okulary. - Um, wydaję mi się, że Drew już ktoś odebrał.
- Co? - spojrzałam na nią z nie do wierzeniem.
Skinęła głową.
- Przez kogo? - zapytałam.
- Nie wiem, ale mogę zapewnić, że ktokolwiek to zrobił miał identyfikator i uprawnienia.
- Ah, ale moi rodzice i brat pracują i nie ma nikogo innego, kto mógłby mieć uprawnienia, aby go odebrać. 
- Przykro mi, panienko - powiedziała, zanim skierowała się do następnej osoby.
Stałam w ogromnym szoku, a moje serce waliło. - Nie znowu - mruknęłam. - Proszę Boga, nie po raz kolejny.
Mój umysł pracował na pełnych obrotach, pobiegłam z powrotem do samochodu i wybrałam kierunkowo 911.
- Witam, dodzwoniłeś się pod 911, prosimy o podanie wypadku - usłyszałam głos dyspozytorki płci żeńskiej.
- Dzień dobry, um, poszłam odebrać syna ze szkoły, ale tam go nie było, zaginął.
- Dobrze, jaka jest nazwa tej szkoły? - 
- Um.. Calvary. Calvary Christian Academy. - odpowiedziałam, pędząc samochodem do moich rodziców.
- Możesz opisać jak wygląda twój syn?
- Um, ma brązowe oczy i oczy. - zatrzymałam się, kiedy podjechałam pod ich dom. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Szybko zamrugałam i patrzyłam jak z limuzyny wychodzi mężczyzna. - O. Mój. Boże. - tchnęłam. 
- Proszę pani? Wszystko w porządku? - zapytała dyspozytorka, ale nie odpowiedziałam, rozłączyłam mój telefon i wyskoczyłam z samochodu, nawet ślepo go parkując.
- Justin! - krzyknęłam na całe płuca
Skupiłam swoją uwagę na Drew, który był "przyczepiony" do jego nogi, nie minęło dużo czasu, zanim on uśmiechnął się do mnie, rozłożył ramiona. 
- Bądź ostrożna w moich ramionach. - zachichotał lekko.
- Oh, ja tu cierpię, przepraszam. - przeprosiłam, a łzy spływały mi po policzkach, a ja stałam wtulona w niego.
- Nie przepraszaj, to dobry rodzaj bólu. - w jego oczach również były łzy, on delikatnie starł jedną z moich łez - Dlaczego płaczesz, kochanie? Czy wyglądam, aż tak źle? -zażartował.
Nie odpowiedziałam, ale uśmiechnęłam się do niego i pokręciłam głową w tym samym czasie pociągnęłam nosem.- Myślałam, że już nigdy więcej cię nie zobaczę. - łzy spływały po mojej twarzy, a ja ponownie go objęłam, tym razem delikatniej - Tak bardzo cię kocham.
- Ja ciebie też kocham, tato - dodał Drew, kiedy mocniej się wtulił do jego nogi.
- Kocham was oboje tak, bardzo, bardzo, bardzo mocno - powiedział i pochylił się, aby podnieść Drew. Skrzywił się lekko, ale uśmiech nadal był widoczny na jego twarzy, Drew wtulił się w niego, to znaczy, widać było, że dla Justina jest on ważniejszy niż ból. Przyciągnął mnie do uścisku i pocałował mnie w czoło. - Nie masz pojęcia, jak dobrze być w domu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

(Tydzień później)

Justin's POV

No cóż, myślę, że dam ci się wyspać. - usłyszałem głos mojej mamy, który mieszał się z łzami, kiedy rozmawiała ze mną przez telefon. - Kocham Cię.
- Ja ciebie też kocham. - odpowiedziałem. - Dobranoc mamo.
- Dobranoc, Justin. - powiedziała.
Trzymałem telefonu przy uchu, dopóki nie usłyszałem, że się rozłączyła.
Westchnąłem, rozkoszując się miękkością prawdziwego łóżka. Czułem się, jakbym był na małym kawałku nieba. To było niesamowite, taki ważny miały drobiazg, który większość ludzi brało za pewnik, ale dla mnie było czymś więcej. Nagle czułem się "bezpieczny" i "wolny", miało dla mnie zupełnie nowe znaczenie.
Uczucie siedzenia przy stole, ze wszystkimi moimi przyjaciółmi i rodziną, miało na mnie jeszcze większy wpływ niż zwykle.
Położyłem mój telefon na stoliku i położyłem dłonie pod głowę. Drew spał wtulony we mnie na środku łóżka. Delikatnie pochrapywał.
- Ach, oczywiście, że zawsze do ciebie przychodzi - Caitlin śmiała się, kiedy stała na progu pomiędzy łazienką a sypialnią.
- Zrobił minę szczeniaczka i obiecał, że będzie grzeczny niczym aniołek, jeżeli pozwolę mu tutaj spać, jak więc mogłem się nie zgodzić? - uśmiechnąłem się do Caitlin, która delikatnie położyła się na łóżku.
- On jest taki kochany - delikatnie pocałowała go w czoło.
Skinąłem głową i pogłaskałem ją po policzku. Jej oczy wyglądały na zmęczone, a ona popijała tabletki tylenolu sokiem pomarańczowym, który później odstawiła na stolik. - Nadal źle się czujesz? - zapytałem, a ona przegryzła wargę.
- Pamiętasz jak mówiłam, że muszę ci coś powiedzieć, ale w tym całym zamieszaniu naszej rodziny ci tego nie powiedziałam?
Skinąłem głową. Z powrotem wracając do myślenia. - Wszystko w porządku, prawda?
- Tak, nawet bardzo - grała palcami.
- Ale masz nudności i bóle głowy? - moje brwi zmarszczyły się.
- Justin, jestem... jesteśmy - zawahała się, wzięła głeboki oddech i przymknęła oczy - Justin, będziemy mieli dziecko.
- Co takiego? - wypaliłem, nie mogłem uwierzyć własnym uszom.
- Jestem w ciąży.
Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć mój telefon zaczął wibrować. Lekko podniosłem się i spojrzałem na ekran, połączenie przychodziło do Stephen'a Mclntosh'a, ojca Setha.
Moje serce waliło w mojej piersi - Ja, uh, muszę odebrać. - powiedziałem i pośpiesznie wygramoliłem się z łóżka, ruszyłem na korytarz i schodami. 
Cicho otworzyłem drzwi na ganek i ponownie wybrałem numer, trzymałem słuchawkę przy uchu.
- Pan Bieber, wierzę, że nacieszył się pan tygodniem z rodziną, co u nich? - zabrzmiał jego głos.
- Czego chcesz, Griffith - rzuciłem.
- Zadałem jako pierwszy pytanie.
- U mojej rodziny w porządku. - rzuciłem.
- Dobrze - zamruczał do telefonu - Teraz mogę odpowiedzieć na twoje pytanie. Chcę cię widzieć, dokładnie za dziesięć minut, aby rozpocząć treningi.
- Nie ma mowy. - warknąłem.
- To nie było pytanie, ani prośba, Bieber. Do zobaczenia za dziesięć minut.
Gniewnie rozłączyłem mój telefon i zacząłem wracać w kierunku domu, kiedy nagle usłyszałem coś co brzmiało jak wystrzał. Odwróciłem się i miałem wystarczająco dużo czasu, aby zobaczyć wysokiego mężczyznę, ubranego na czarny, stał przede mną z pistoletem w ręku, gotowy by strzelać.
Ból zagrał przez moje ramię, zanim upadłe na ziemię i wszystko stało się czarne.

Notatka Autorska:
Mam nadzieję, że nie gniewacie się, że dodaję rozdziały co dwa tygodnie? Wiecie, szkoła i te sprawy. Staram się jak mogę. I mam dla Was informację, ale jeszcze jej nie sprawdziłam, prawdopodobnie będzie czwarta część Always Here, bo Autorka opowiadania podesłała mi ostatnio na twitterze jakiś link, na którym pisało "Always Here" i jak weszłam to tam były podane jakieś rozdziały, ale jeszcze się upewnię.

czwartek, 14 listopada 2013

Chapter one.

Caitlin's POV

Nerwowo stukałam palcami, patrząc przez szybę z jednej strony widziałam wszystkich ludzi, którzy przez moją lekkomyślność zostali "dotknięci" przez Seth'a, albo mieli z nim jakikolwiek związek.
Moi przyjaciele - Holly Peterson, Ryan Buttler, Chaz Somers, Kayla Allen, nawet Adam Mclntosh. Matka Justina - Pattie, oraz jego ojczym, Kevin Allen, również znajdowali się pośród grona. Ostatni, ale bynajmniej nie najmniejsi. moja rodzina - moi rodzice, Will i Sandy Beadles, mój młodszy brat Christian. Mój syn, Drew, był wtedy w moich ramionach.
Nie mogłam powstrzymać łez, które wypełniały moje oczy, przed ich ucieczką, więc łzy mimowolnie spływały po moich policzkach.
- Chce pani chusteczkę, pani Bieber?
Zaskoczona, spojrzałam w górę i dostrzegłam generała Voss'a. Człowiek, który był "skazany" na znalezienie mojego zaginionego męża, Justin'a Bieber'a. Podał mi paczuszkę z kolorową chusteczką. Skinęłam głową z wdzięcznością, kiedy wzięłam jedną z nich.
- Dzięki. - odpowiedziałam i wytarłam oczy.
Skinął głową i usiadł na białym stole, który nas dzielił. Odchrząknął i znowu zabrał się za mówienie.
- Szukałem plików i z tego co rozumiem, zrobiłaś to wcześniej. Więc wiesz gdzie jest dyktafon, aparat i wszystko? - spytał, wskazując na urządzenie leżące na stole, którym nagrywał, każde nasze słowa nawet zza ściany, gdzie aparat? to oczywiste, że był ukryty.
Jeszcze raz skinęłam głową, dając znak, że zrozumiałam.
Westchnienie uciekło z ust generała Voss'a. - Mam zamiar być szczery, pani Bieber, to jest bardzo ważne dla mnie. Nie tylko dlatego, że zmyla mnie bzdura, ale ponieważ to jest emocjonalne opróżnienie. Każdy raport policyjny, który czytałem o tobie złamał mi serce. Dlatego chcę, żebyś wiedziała, że nienawidzę tego, o co muszę cię prosić, ale muszę to zrobić, bo jestem w pracy. Chcę, żebyś przeszła z powrotem do początku i powiedziała mi to własnymi słowami.
Przegryzłam wargę bardzo mocno, kiedy zatonęłam w jego słowach. Moje serce trochę przyśpieszyło, a ja pozwoliłam sobie przywoływać do siebie stare wspomnienia, o których bardzo długo i ciężko starałam się zapomnieć.
- Dobrze. - mój głos ściszony był do szeptu.
Ból migotał w oczach generwała Voss'a, jako generał odchrząknął drugi raz. - Czy to prawda, że Justin Bieber, Ryan Buttler, Chaz Somers i Holly Peterson dorastali razem?
Skinęłam głową. - Wszyscy mieszkali w tej samej okolicy, chodzili do tej samej szkoły, kościoła, wszystko. Byliśmy kumplami.
- Ale ty i Justin staliście się trochę więcej niż tylko przyjaciółmi.
- Tak, kiedy byliśmy w szóstej klasie Chaz odważył się doradzić nam, abyśmy poszli razem na randkę. Justinowi nigdy nie brakowało odwagi, więc oczywiście, że to zrobiliśmy. On od zawsze mi się trochę podobał, ale potem zdałam sobie sprawę, że to coś więcej niż sympatia, on też zdał sobie sprawę i zaczęliśmy się spotykać, zamieszkaliśmy razem, aż do jego wyjazdu, kiedy mieliśmy po piętnaście lat on zaczął kontynuować swoją karierę.
- Jestem przy założeniu, że złamał ci serce?
Niechętnie się zgodziłam. Mimo wszystko tylko tyle przeszliśmy i to był pierwszy zawód miłosny, chociaż wciąż trzyma mnie to przy małym dystansie do niego.
- Jak poznałaś Seth'a?
Wzruszyłam ramionami. - On był nowym dzieciakiem w mieście. Wydawał się być dosyć miły, ale ja po prostu nie znałam go zbyt dobrze. Sposób w jaki się spotkaliśmy to był wybór partnerów do projektów klasowych. Potem on spytał się mnie, a ja wciąż byłam zła i samotna, więc zgodziłam się.
- Więc, związek z Sethem był takim odwetem na Justinie, za to, że cię zranił?
- Tak. - powiedziałam niemal zaskoczona tonem. W całym tym czasie, nigdy nie myślałam co by było do dzisiejszego dnia, gdyby nie Seth, ale generał Voss nie rozważał tego.
Siedem lat temu zaczęłam spotykać się z Sethem Mclntosh'em, w nadziei, że informacja o tym dotrze do Justina, a on będzie zazdrosny, że zaczęłam wszystko od początku. Moja logika była taka, że on rzuci wszystko i spróbuję odzyskać mnie z powrotem, ale nie zrobił tego. Zamiast tego czułam się jak bezwartościowa suka, wiec zostałam przy Seth'cie, chociaż to nie było dla mnie dobre.
W końcu zdałam sobie sprawę, dlaczego przy nim zostałam.
- Czytając w plikach, Seth pierwszy raz wykorzystał cię w szkole, po tym jak zobaczył, że rozmawiasz ze swoim partnerem z laboratorium. Mówiłaś o tym funkcjonariuszowi Granger'owi, że Seth przycisnął cię do muru tak, że miałaś siniaki. Dlaczego nie powiedziałaś komuś, kiedy to nastąpiło?
- Szczerze mówiąc, nie wiem. - spojrzałam na ścianę. - Ja po prostu czułam się pusta w środku i tak mnie to bolało. Chciałam tylko, aby ten facet mnie pokochał, więc kiedy Seth powiedział, że jest mu przykro... On po prostu powiedział, że zrobił to, ponieważ mnie kocha, a ja chciałam mu wierzyć, tak bardzo, że dlatego to zrobił.
- Cóż, więc powiedział ci, że powodem dla którego cię uderzył, było to, że cię kocha? - spytał delikatnie generał Voss.
- To zabrzmi teraz dziwnie, ale tak mi powiedział.
- A podał powód dlaczego cię zgwałcił?
Przegryzłam wargę, na zdanie które musiałam sobie przypomnieć. Czułam się chora, a moje dłonie trzęsły się. - Nie. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. - To było zawsze coś, co mnie raniło. To było jak bicie stalową siekierą, także. Ale od początku jasne było, że gwałt jest bolesny.
- I nawet po tym, nadal nikomu nie powiedziałaś?
Pokręciłam głową. - Byłam przerażona, co by zrobił. Seth był nieprzewidywalny. Zdarzało się, że był obrzydliwie słodki, a potem rzucał się na mnie. Bałam się, że mógłby mnie zabić, gdybym komuś powiedziała.
- Czy kiedykolwiek wspomniał o tym, że cię zabiję?
- Nie, ale po prostu miałam dziwne uczucie, że może się tak rozzłościć. Wiele razy pukał do mojego domu nieprzytomnie pijany, a ja budziłam się i nie pamiętałam co się działo. Moja pamięć z tamtych czasów wciąż nie zanikła.
- Czy wspominał coś o gangu, lub o czymkolwiek, co mogłoby być podobne do RR?
RR, czyli Rathful Revenge. Byli gangiem, który stworzono kilkadziesiąt lat temu, przez pradziadka Seth'a, Maxwella Mclntosh'a, w celu znalezienia i zamordowania jego ex - miłości,  Agnes VanDyne. Po tym jak seksualnie i fizycznie znęcano się nad nią i zamordowano syna. Obiecani członkowie gangu, sprawdzali różne zakątki, a potem grupa ta rosła do ogromnych rozmiarów, które pokryły Amerykę Północną, ale nigdy nie znaleziono Agnes VanDyne.
- Czy kiedykolwiek wspominał o swoich rodzicach i czy ich poznałaś? - generał Voss zadał kolejne pytanie.
Zastanowiłam się przez chwilę. - Nie, rzeczywiście, nigdy wcześniej nie spotkałam jego rodziców. - odpowiedział, a po chwili mnie olśniło - Wspomniał mi, że jego matka była lekarzem, a potem, że jego ojciec był w wojsku, to dlatego się przenieśli.
- Czy możliwe, że mówiąc wojskowy miał na myśli RR?
- Możliwe, że tak. - skinęłam głową, próbując wyśledzić tok myślenia gen. Voss'a.
- Próbuję to wszystko zrozumieć, Caitlin, gdzie dokładnie w tym wszystkim Seth miał swój udział? Czy on naprawdę był zły, czy to może raczej jego ojciec? Czy Seth od zawsze wiedział o RR? Czy on wiedział cały czas, że jego ojciec chciał śmierci twojej i twojego syna? Czy miał nadzieję, że nie możesz zajść w ciążę i dlatego zgwałcił cię tyle razy, aby udowodnić, że nie mogłaś być Agnes, ponieważ nie mogłaś mieć syna?
Spekulacje generała Voss'a były 'zadziwiające'. To nigdy w życiu nie przyszło mi do głowy, że być może Seth robił to, bo chciał mnie chronić. Mimo, że zakończenie było dla mnie trochę bez sensu. Wiele razy w ciągu tygodni Seth porywał mnie, albo mówił, że to ja "zniszczyłam wszystko" i uczyniłam go takiego, jakim się stało. On stanowczo twierdził, że nie chciał stać taki sam jak był jego ojciec, twierdził, że nigdy nie chciał "skrzywdzić i doprowadzić do krzyku piękną kobietę."
Jeżeli generał Voss miał rację, to wszystko układało się w sensowną całość. Seth mógł mnie skrzywdzić, aby wszystko szło zgodnie z planem jego ojca, on cały czas starał się mu udowodnić, że nie zasłużyłam na to, aby być zamordowana. Po raz pierwszy, poczułam ukłucie smutku za Seth'em.
- Jest jeszcze jedna rzecz, chociaż to nie trzyma tego wszystkiego, chociaż może. - generał Voss postukiwał ołówkiem w stół. - Co do tego wszystkiego ma Justin?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Justin's POV

Moje dłonie były zdrętwiałe. Przez moją szyję przechodził dreszcz. Usta miałem suche. Byłem nieszczęśliwy.
Przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny z sufitu w dół, bez wyjaśnienia dlaczego, nie miałem jedzenia, ani wody. Byłem wyczerpany. Każdy cal mojej duszy i mojego ciała chciał po prostu umrzeć. Krzyczałem, płakałem, próbowałem rozluźnić ich ściski, ale nic nie działało, utknąłem w "łasce" ojca Seth'a. Po raz pierwszy w moim życiu, wiedziałem, jak to jest być w niewoli.
Znajdowałem się już w niebezpiecznych warunkach, ale nigdy nikt nie zabraniał mi ruchu, na tak długi okres czasu. Słyszałem wspomniany cytat Amerykanina. Cytat Patrick'a Henry'ego 'Dajcie mi wolność, albo dajcie mi śmierć!". Zawsze myślałem o tym jak o inspiracyjnym powiedzeniu, ale teraz całym sercem nie rozumiałem znaczenia tego. Nie było w tym świecie nic tak okrutnego, jak odebranie komuś wolności.
Słyszałem jakieś przenikliwe piski, które dochodziło do mojego ucha, ale nie przeszkadzało mi to,  chciałem "przyciągnąć się" jakoś i sprawdzić czy drzwi były otwarte, ale nie zrobiłem tego w obawie, że mój umysł płatał mi figle. Miałem halucynację, że ktoś nadchodził, aby mnie uwolnić. Tak, miewałem je wiele razy, ale za każdym razem czekało mnie rozczarowanie i nie mogłem poradzić sobie z tym co się teraz znowu dzieję.
- Nadal tam wisisz, Bieber? - ojciec Seth'a wyrecytował swoją ulubioną kwestię, po raz milionowy z rzędu, jakby grał w kalambury.
Moja głowa odwróciła się w jego kierunku. Spojrzałem na niego, ale byłem zbyt zmęczony, aby mu odpowiedzieć. Podniósł latarkę.
- Wiedziałem, że jesteś silny. - uśmiechnął się do mnie, strzelając palcami. Słyszałem bicie stóp i zmrużyłem oczy, zobaczyłem dwoje wysokich, muskularnych mężczyzn, którzy wchodzili do ciemnej komnaty. 
- Start, panie Bieber, ściągnijcie go na dół, trzeba go przygotować, a następnie, przyprowadzić go do mojego biura.
Mężczyźni poświecili na mnie jasnym światłem, a ja tym razem dosłownie jęknąłem z bólu, na wzgląd zmiany światła. Czułem się, jakby moje oczy płonęły. Przed moimi oczyma wydawało się, że spadałem co najmniej dziesięć metrów nad ziemią i cichy krzyk uciekł z moich ust. Wydawało mi się że, upadłem na ziemię i złamałem każdą kość w  moim ciele. W końcu przestało. Łańcuchy na moich ramionach ścisnęły mnie, kiedy ktoś gwałtownie szarpnął za mój nadgarstek. Krzyknąłem w agonii, a oni roześmiali się.
- Myślałem, że chciałeś na dół, Bieber. - zaszydził jeden z nich.
Takie mówienie było rzadko skierowywano do mnie, a następnie "ty". Byłem zmuszony, aby mój środkowy palec uniósł się w powietrzu.
- Nadal groźny, to mi się podoba. - skomentował pan Mclntosh, znaczy, ojciec Seth'a. - Teraz chłopaki, bądźcie mili i postawcie pana Bieber'a w dół we właściwy sposób. - odwrócił się na pięcie przed wyjściem.
Mężczyźni powoli opuścili mnie na ziemię, ale kiedy tylko rozpięli kawałek ogniwa łańcuchowego, moje stopy nie mogły utrzymać mojej wagi i upadłem na ziemię jak szmata. Złapali za moje nadgarstki i usunęli łańcuchy.
Skrzywiłem się, kiedy ściągali kajdany z mojej skóry. Ból był naprawdę nie do zniesienia.
- Wstawaj. - poczułem twarde kopnięcie w moim kierunku, kiedy ponownie przewróciłem się na beton.
- Powiedziałem "wstawaj!" - powtórzył głos, ale moje ramiona były zbyt słabe, aby unieść się do góry.
- Ja ni- nie mogę. - mój głos był zachrypnięty, a gardło potwornie bolało mnie od odwodnienia.
- Żałosny drań. - mruknął jeden z mężczyzn, chwytając moje nogi, a drugi człowiek podniósł mnie za ramiona i zaczęli ciągnąć mnie jak worek po pokoju.
Prowadzono mnie do jakiegoś pomieszczenia, gdzie była żywność. Byłem na ziemi?
- Jedz. - powiedział jeden z nich. - Mamy cię sprowadzić do normalności i dopilnować, abyś był u pana Mclntosh'a, na czas, on nie chcę widzieć nie najedzonego.
Inny człowiek zamknął drzwi i zamknął mi wyjście.
Jęknąłem, kiedy próbowałem przywrócić sobie uścisk, aby dobrze utrzymać talerz.
- W czym mogę pomóc?
Podskoczyłem na dźwięk kobiecego głosu, spojrzałem i zobaczyłem ją - skuloną w kącie.
- Przepraszam, że cię przestraszyłam. - powiedziała cicho i wypełzała z rogu. Kiedy wyszła z tego cienia, mogłem dostrzec jej twarz. Była kobietą. Miała około czterdzieści trzy lata, ciemne, kręcone włosy. Pomimo tego, że była brudna i miała dużo siniaków w okolicach szyi i policzkach była dosyć ładna i dziwnie znajoma. - Jesteś Justin, prawda?
Powoli skinąłem głową. - Skąd wiesz? - wychrypiałem, a ona nalała wody do mojej filiżanki.
- Jesteś ukochanym Caitlin, prawda? Ona jest taką słodką dziewczyną...
- Znasz Caitlin?
- W rzeczywistości jej nie znam, ale on cały czas o niej mówił.
- Kto? - nagle mnie olśniło. - Jesteś matką Seth'a, prawda?
W jej oczach ukazał się smutek, a ona pokiwała głową. - Tak, kochanie.
- Dlaczego jesteś tutaj zamknięta? - zapytałem.
- Cii. - uciszyła mnie. - Musisz coś zjeść.
Pomogła mi usiąść na łóżku, zanim delikatnie uniosłem głową, przyciskając kubek zimnej wody do ust. - Powoli, a nie będziesz chory. - poleciła.
Zrobiłem tak jak mi powiedziała, ostrożnie napiłem się wody i ugryzłem czerstwy chleb.
- Justin, chcę, abyś mnie posłuchał i chcę, abyś uważnie słuchał. Mój mąż jest egoistą, złym człowiekiem, który zasługuję na to, aby smażyć się w piekle na wszystkie żary, ale jeśli zagrasz z nim w jakąkolwiek grę on stanie się dziesięć razy gorszą osobą. Czasami w życiu trzeba coś stracić, aby cokolwiek zyskać. Czy zrozumiałeś co mówię? - rzuciła nagle.
Zanim zdążyłem odpowiedzieć, pojawiła się pielęgniarka z wózkiem inwalidzkim.
- No, panie Bieber, czas iść. - powiedziała kobieta o blond kolorze włosów.
Patrzyłem jak pani Mclntosh ponownie cofnęła się do swojego kąta. Pielęgniarka otworzyła drzwi celi i pomogła mi usiąść na wózku, sięgnęła za rączkę wózka i schyliła się sięgając po apteczkę i przeciwbakteryjne chusteczki.
Lekko przemywała rany na moich nadgarstkach tymi chusteczkami, skrzywiłem się lekko kiedy przelała odrobinę alkoholu na to. Moje oczy piekły od światła. Następnie owinęła je w gazy bawełniane. Chusteczką przemyła moją twarz. Przetarłem ręcznikiem twarz, po czym przepłukałem gardło i zęby.
- Nie ma czasu na kąpiel, będziesz musiał to zrobić. - powiedziała i wyjechała ze mną z celi.
Ponownie spojrzałem na żonę pana Mclntosh'a, widziałem tylko, że patrzyła się w moją stronę. Westchnąłem, starałem się zrozumieć, co miała na myśli, jednak niewiele zrozumiałem z jej wypowiedzi.
Po cichu modliłem się, aby udało znaleźć mi się wyjście z tego piekła.
Wreszcie pielęgniarka dojechała do dużych, drewnianych drzwi z napisem Stephen Mclntosh.
Zdałem sobie sprawę, że Stephen był ojcem Setha.
Pielęgniarka otworzyła drzwi i pchnęła mnie przed biurko, gdzie stał duży komputer a osoba na krześle zwróciła się w moim kierunku.
- Ach, wyglądasz lepiej, panie Bieber.
Odwróciłem się zauważyłem, że Stephen odwrócił swoje krzesło tak, że był naprzeciwko mnie.
- Nie masz pojęcia jak długo na to czekałem, synu. - uśmiech rozjaśnił jego usta.
- Czego ode mnie chcesz? - spojrzalem na niego z niepokojem.
- Nie wiesz? - wydał się zaskoczony.
- Nie, ja nie wiem.
Oparł się wygodnie na krześle i postukał palcami o biurko. - Wiesz już wszystko o przejściach mojego dziadka z Agnes VanDyne, jak sądzę?
- Mmhmmm. - powiedziałem po prostu, przyglądając mu się uważnie.
- A wiesz jakie życzenie było jego ostatnim, dlaczego pierwotnie chciał zabić Caitlin, prawda?
Nie odpowiedziałem, zresztą on nie czekał na moją odpowiedź. Po prostu kontynuował.
- No widzisz, mój syn kochał Caitlin, chciał z nią żyć, ale ja byłem zbyt skupiony na żądaniu mojego dziadka, o żądaniu, o którym on nigdy nie słyszał. Tak, całe życie starałem się mu uświadomić, że nie potrzebuję jego i Caitlin, tylko ciebie. Smutne, że dopiero po jego śmierci to sobie uświadomiłem.
- O czym ty do mnie mówisz? - spojrzałem na niego.
- Chcę pieniędzy Agnes VanDyne. - powiedział po prosto - Są to miliony dolarów, są w Europie, należą do mojej rodziny, a ty je dla mnie dostaniesz.
- Dlaczego ja? - spojrzałem na niego w totalnym szoku.
- Bo jesteś związany z sobowtórem Agnes. Jesteś jednym z najbardziej uwielbianych gwiazd muzyki pop na całym świecie. - uśmiechnął się - Możesz spotykać prezydentów i premierów przez cały czas, bez pytania. I wierzę, że moje pieniądze są ukryte w Pałacu Buckingham.
- Jestem dziwny. Nie ukradnę dla ciebie żadnych pieniędzy.
- Albo to, albo zabiję Cailtlin i Drew.
- Myślałem, że potrzebujesz do tego RR - uśmiechnąłem się.
- Nie, ja tylko potrzebowałem RR, aby ją odnaleźć, ale w tym momencie wszystko co zrobię będzie zbyt łatwe. Tak to należy do ciebie, albo spełni się marzenie mojego ojca, albo Caitlin i Drew umrą, chyba, że ukradniesz moje pieniądze. Wybór należy do Ciebie.
_________________________________________________________________________________
Notatka Autorska: Przepraszam, że aż tyle czekaliście na ten rozdział. Przepraszam, przepraszam, przepraszam no, ale musiałam poprawić kilka sprawdzianów, kartkówek itp. zresztą to się jeszcze nie skończyło.
Nadal nie wiem jak regularnie będę dodawała rozdziały, ponieważ mam ten okres zaliczeń (yeah, właśnie teraz, nie wiem dlaczego, ale tak jest). Mam nadzieję, że wam się rozdział spodobał i od teraz postaram się czytać co najmniej raz rozdział i sprawdzać czy są jakieś błędy :)